Kucyk stał w
cigacickim porcie gotowy do drogi. Na rufie powiewała dumnie bandera.
Bandera na jachcie KUCYK
Niedawno dokonano mu wymiany
silnika na nieco większy i czterosuwowy. Teraz ma całe trzydzieści
koni mechanicznych do swojej dyspozycji. Nie, nie stał się kucykiem
wyścigowym. Nadal jest statecznym, spacerowym stateczkiem. Kucyk
dostał też nowy tent nad kokpitem, dzięki czemu, jego pan nie musi
już prowadzić go w strugach deszczu lub w upalnym słońcu.
Kucyk
lubi się przemieszczać i lubi spotykać inne statki po drodze.
Najbardziej jest dumny z tego, kiedy mija się z zawodowcem.
Pewnego majowego dnia, jego pan wymyślił, że opłynie ten nowo
zainstalowany silnik. Kucyk zarżał po swojemu i z wdziękiem
opuścił swoją stajnię, czyli port w Cigacicach. Kiedy wychodził
na Odrę, ponownie zarżał z cicha, jakby ucieszył się z tego
widoku. Razem z jego panem, pana żoną i córką popłynęli do
ulubionego ich miejsca, ujścia rzeczki Ołobok do Odry. Było miło.
Ołobok wpada w objęcia Odry
Lekki wiaterek wiał od rufy wspomagając te trzydzieści koni
mechanicznych. Ochoczo parli do przodu, by w półtorej godziny
pokonać osiemnaście kilometrów dzielące port w Cigacicach od ich
celu. Słońce, choć chyliło się już ku zachodowi, paliło nadal
mocno i świeciło sternikowi w oczy. Kucyk miło wspominał pana
Józia, który pomógł mu w odzyskaniu wigoru i uleczył jego chore
kopytka (czyt.–naprawił uszkodzoną spodzinę silnika). Rwał więc do
przodu, co kucyk wyskoczy i chętnie wyglądał zza każdego meandra
rzeki w przyszłość.
Ołobok, to czysta rzeczka wpadająca na 489
kilometrze do Odry. Wokół tej rzeczki rosną stare wierzby
płaczące, olchy, dęby, brzozy i wiele innych gatunków drzew.
Tam śpiewają ptaki
W
ich konarach gnieżdżą się liczne gatunki ptaków śpiewających,
a na łęgach, w porastających je trawach można spotkać
cietrzewie, kuropatwy, także dziko żyjące bażanty. Jeden z nich
porwał się z trawy wprost spod nóg spacerujących tam pana Kucyka
i jego córki, tak że się ogromnie wystraszyli.
Dalej dzięcioł
wystukiwał swoje perkusyjne „kawałki”.
Ocean traw pochylał się przy lekko wiejącym wietrze. Bukiety dziko rosnących róż, także dzikiego bzu urozmaicały krajobraz.
Wokół roznosiła się niebiańska woń, jakby ktoś uperfumował powietrze. Nad wszystkim pochylało się błękitne, nie skażone nawet najmniejszą chmurką niebo.
Gołąb z lotów, zobaczywszy człowieka, postanowił odpocząć
chwilę, czując się w jego towarzystwie bezpieczny. Wokół latały
myszołowy i rybołowy. Mógłby się stać łatwym ich
łupem, toteż przezornie wolał odpocząć w zasięgu ludzkiej
jurysdykcji.
Napił się wody, chwilę posiedział na przyziemnej gałęzi i odfrunął, spełnić swoja gołębią misję.
Jakiś statek w
pośpiechu minął przycumowanego Kucyka, tak, że nie zdążyliśmy
poznać nawet jego nazwy, widać bardzo spieszył się do Szczecina.
Następnego dnia, około dwunastej w południe, pan Kucyka postanowił się przemieścić i cmoknął na swojego rumaka, ten ochoczo wysunął swój dziób w kierunku płynącej nań wody i ruszył stępem w górę rzeki. Ponieważ nikomu, nigdzie się nie spieszyło, więc z szybkością spacerową około 5 km/godzinę płynęliśmy w stronę Cigacic.
Następnego dnia, około dwunastej w południe, pan Kucyka postanowił się przemieścić i cmoknął na swojego rumaka, ten ochoczo wysunął swój dziób w kierunku płynącej nań wody i ruszył stępem w górę rzeki. Ponieważ nikomu, nigdzie się nie spieszyło, więc z szybkością spacerową około 5 km/godzinę płynęliśmy w stronę Cigacic.
Nagle zza
zakrętu, w dole rzeki wyłonił się jakiś statek. „Zawodowiec”
skonstatowaliśmy. Gdy się nieco zbliżył, poznaliśmy
charakterystyczną sylwetkę pchacza. Szedł z dużą prędkością
pod prąd. Po chwili zdołaliśmy poznać specyficzny, znajomy
nam „kurnik” a wręcz „kurniczek”(to taka mała, dodatkowa, podnoszona na wysięgniku, sterówka) pana kapitana Sz. Tak, to
był „Domil-2”.
doganiający nas pchacz
Przy wyprzedzaniu, jego sternik (a nawet dwaj,
bo jeden był w sterówce właściwej, drugi we wspomnianym
„kurniczku”) pomachali do nas przyjaźnie dłońmi. Ponieważ
czujemy się współtowarzyszami, wodniakami, również przyjaźnie
odmachaliśmy rękoma.
Po drodze do
swojej stajenki, Kucyk mijał jeszcze trzy łódki. Jedną żaglówkę
i dwie motorówki, płynące w dół rzeki. To były równie
sympatyczne spotkania.
Całą eskapadę, wszyscy: nasza rodzina i
ukochany Kucyk uznali za bardzo udaną. Najbardziej ucieszył się
pan Kucyka, kiedy zajrzał po powrocie do baku i stwierdził, że
nowy silnik zużywa znacznie mniej paliwa od poprzedniego, przy tym
jest jeszcze cichszy i nie wydziela niemiłego zapachu. Tak więc
wszyscy wrócili do domu wypoczęci i szczęśliwi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz