czwartek, 18 sierpnia 2016

XXIV Powiew wolności

   Nastał pamiętny rok 1989.
Od pierwszego stycznia zniesiono kartki na paliwo i talony na samochody, choć w dalszym ciągu musieliśmy posługiwać się kartkami na mięso i jego przetwory, zaczęło nam się żyć nieco lepiej.
   Na X plenum rządzącej partii PZPR przedstawiono badania CBOS, z których wynikało, że od schyłku roku 1987 do jesieni 1988 liczba zwolenników opozycji podwoiła się, natomiast znacznie obniżyła się wiarygodność partii. Na skutek takich wyników badań, PZPR stała się skłonniejsza do wszczęcia dialogu społecznego.
   27 stycznia, w podwarszawskiej Magdalence ustalono termin obrad Okrągłego Stołu. Szóstego lutego rozpoczęły się pamiętne rozmowy przy tym najsławniejszym w Polsce meblu, które miały ustalić zasady współistnienia opozycji i obozu rządzącego, miały też ustalić zasady pierwszych w powojennej Polsce wolnych wyborów do Sejmu. Obrady trwały do 5 kwietnia i zakończyły się niewątpliwym sukcesem Narodu Polskiego, a za jego pośrednictwem, wszystkich krajów zniewolonych na skutek Układu Jałtańskiego przez Związek Sowiecki.
   Sejm PRL przywrócił w dniu 15 lutego nasze Narodowe Święto Niepodległości 11 Listopada. 15 marca przywrócono legalny obrót dewizami. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się prywatne kantory, które działają do dziś. W kwietniu ponownie zarejestrowano NSZZ Solidarność.

* * * 

   W cieniu tych wiekopomnych zdarzeń, realizowałem swoje prywatne plany. 22 kwietnia 1989 roku, nie zważając na to, że musiałem biegać do Urzędu Miasta po zezwolenie na zakup obrączek, nie bacząc na to, że musieliśmy, razem z przyszłą małżonką, zbierać od zaproszonych gości, kartki na mięso, by móc zorganizować przyjęcie, stanęliśmy z Ulą na ślubnym kobiercu. W Urzędzie Stanu Cywilnego w Zielonej Górze było tłoczno. Nawet nie przypuszczaliśmy, że tylu gości zaszczyci nas swoją obecnością. Ślubując, przyrzekaliśmy sobie miłość i szacunek. Przyrzeczeń dochowujemy, a „w pakiecie” otrzymaliśmy szczęście osobiste, za które nie musimy do dziś płacić żadnego abonamentu!

 W USC w Zielonej Górze

   W polityce wciąż działo się coś ciekawego. Od naszego ślubu nastąpiły liczne, korzystne dla narodu zmiany. 
   Czwartego czerwca odbyła się pierwsza tura wyborów do sejmu kontraktowego, którego idea powstała w wyniku obrad Okrągłego Stołu. 
   Między jedną a drugą turą wyborów, 11 czerwca 1989 roku, my, kajakarze, stawiliśmy się licznie w miejscowości Lgiń, na VII Spływie Kajakowym KGHM. Spływem Dowodził Jurek. Pisałem już o „Geniowatych” i Bolusiu, który podrósł już nieco i stał się ulubieńcem spływowiczów. To jemu powierzono podniesienie flagi PTTK, na spływowy maszt, podczas inauguracyjnej zbiórki uczestników.

Flaga na maszt!

Potem było zwyczajowe ognisko. Ludzie integrowali się ze sobą. Aż dziw bierze, że na taki dwudniowy spływ przyjechali uczestnicy z kopalń odległego przecież Górnego Śląska. Pod wieczór zorganizowano też zawody kajakowe, w których brali udział prawie wszyscy. Nie chodziło o laur zwycięstwa, liczyła się świetna zabawa. Do boju zagrzewali pozostali zawodnicy. 
   Potem musieliśmy udać się na spoczynek, już do nowego „Rumuna”. Stary namiot, zwany psią budą, sprzedaliśmy koledze wędkarzowi, który chciał mieć schronienie na wypadek nagłego załamania pogody podczas wędkowania. To wczesne pójście spać wiązało się bezpośrednio z planami Rysia, który chciał wykorzystać następną noc, do zorganizowania spływu nocnego. Wszystko się udało. Zaliczyliśmy zarówno szlak konwaliowy z Jurkiem, jak i nocne pływanie na trasie Olejnica – Przemęt - Olejnica, z Rysiem i Kołem PTTK Chapacz, którego byłem członkiem.

   Osiemnastego czerwca odbyła się druga tura wyborów parlamentarnych do sejmu. W wyniku tych wyborów powstał tak zwany sejm kontraktowy. Mikołaj Kozakiewicz został Marszałkiem Sejmu, Andrzej Stelmachowski Marszałkiem Senatu. Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem Wojciecha Jaruzelskiego. Wybór ten był wynikiem kontraktu „ Wasz prezydent, nasz rząd” Na czele pierwszego rządu w wolnej Rzeczpospolitej stanął Tadeusz Mazowiecki. To było 24 sierpnia 1989 roku. Od tego momentu datuje się tak zwaną III Rzeczpospolitą, choć oficjalnie sejm zmienił nazwę państwa z Polska Rzeczpospolita Ludowa na Rzeczpospolita Polska dopiero z dniem 31 grudnia 1989 roku. 

   Te wielkie, historyczne zmiany uskrzydliły nas także. Niesieni na fali zdarzeń postanowiliśmy odbyć z Ulą podróż podobną do tej sprzed roku, ale zwiedzając południową Polskę. Wykorzystaliśmy fakt, że w Warszawie i w jej okolicach mieszka moja rodzina, zaś Ula ma krewnych w Sandomierzu i Tarnobrzegu. skorzystaliśmy z okazji i przedstawiliśmy się naszym bliskim. Były to dwa tygodnie wspaniałej włóczęgi po kraju.
   Warszawa, choć miła sercu każdego Polaka, boć to w końcu stolica, jawiła nam się jako miejska, koszmarna dżungla. Choć dużo tam zieleni, zgiełk i ruch są tak wielkie, że życie w tym mieście wydało nam się wręcz niemożliwe, toteż najszybciej, jak tylko mogliśmy, przez Radom, uciekliśmy do Tarnobrzegu a potem Sandomierza. W Sandomierzu poznałem wujka Staszka i ciocię Kazię, także Lutka, miłe osoby, które zapadły głęboko w moje serce i choć wujek i Lutek już nie żyją, nadal chętnie wracam pamięcią do chwil, kiedy jeszcze mogłem z nimi rozmawiać.
   Wujek Staszek przywitał mnie bardzo serdecznie, co zdziwiło nawet ciocię Kazię. Nigdy nie był taki wylewnie serdeczny, jak dzisiaj. Musiałeś mu przypaść do gustu, mówiła. Kiedy zobaczył nasz podróżny samochód bardzo się zdziwił i zaraz przedzierzgnąwszy się w pomysłowego Dobromira, skoczył po rozum do głowy. Wymyślił i szybko wykonał specjalną kratkę z siatką przeciw komarom, którą odtąd wkładałem w miejsce uchylonej szyby, dzięki czemu mieliśmy więcej powietrza wewnątrz samochodu, a komary trafiały na barierę nie do przebycia. 

   Nie zagrzaliśmy długo miejsca w Sandomierzu. Pojechaliśmy nad Solinę. Tam, na campingu „Jawor” postawiliśmy nasz samochód.
Rozmowa w recepcji była dziwna:
–Chcieliśmy zameldować się na campingu.
–Proszę bardzo. Ile osób?
–Dwie.
–Namiot?
–Nie.
–Samochód?
–Tak.
–Osobowy?
–Tak.
–To gdzie będą państwo spać?
–W samochodzie.
–Jak to w samochodzie?
–Wygodnie nam tak.
Rozmowa została zakończona. 
Recepcjonistka podczas naszego pobytu kombinowała cały czas jak nas rozliczyć, bo to ani camper, ani przyczepa campingowa, także nie namiot. Potem był kłopot z formą zapłaty. Chciałem zapłacić czekiem, co w zachodniej części kraju praktykowane było wówczas powszechnie, tymczasem pani żądała tylko gotówki. Uparłem się bo zasoby gotówkowe gwałtownie się kurczyły. W końcu recepcjonistka uległa. Po powrocie do domu zastałem kopertę a w niej ten sam czek z prośbą o jego zamianę na gotówkę i przesłanie jej pocztą. Zrobiłem, jak prosili.
   Nasz pompowany kajak mieliśmy i tym razem w aucie. Z przystani dla statków białej floty „Jawor” tuż przy zaporze, wypłynęliśmy na rejs najpierw prawą odnogą zalewu do Wyłkowyi, potem lewą odnogą, do ujścia Czarnego.  Górskie krajobrazy i krystalicznie czysta woda, pełna ryb wzbudzała nasz niekłamany zachwyt. Nie spieszyliśmy się. Po drodze były kąpiele i odpoczynki na polanach i wyspach. Na jezioro Solińskie wróciliśmy potem po latach, by opłynąć je jeszcze raz na wyczarterowanej łodzi żaglowej.

Przystań „Jawor” na Solinie

   Wracaliśmy przez przełęcz pod Połoniną Wetlińską. W oddali widać było szczyt Połoniny Caryńskiej. W dole za przełęczą leżała Cisna. Przywitała nas deszczem, jak w piosence. Potem był Beskid Niski, Pieniny, Gorce, krótki wypad do Zakopanego, potem przez Kraków i Jurę Krakowsko Częstochowską, Pustynię Błędowską, do domu. Czy można wyobrazić sobie piękniejszą wycieczkę?   
   Niestety zauważyliśmy, że południowa część naszego kraju jest bardziej zniszczona niż północna. Jest też bardziej zaludniona. Jednakowoż równie piękna jak pozostała część Polski. Od tamtego roku, już naprawdę wolnej i demokratycznej Polski.

1 komentarz: