czwartek, 15 marca 2018

Pierwszy rejs do morza Cz.IV ~ Z prądem i pod prąd

Żeby dopłynąć do mariny Pogoń w Szczecinie musieliśmy pokonać (dosłownie) most kolejowy w Podjuchach, który wprawdzie jest mostem zwodzonym, ale nader rzadko! Przeszliśmy zatem pod przęsłem teoretycznie nieprzepływalnym, ale okazało się, że po demontażu masztu sygnałowego oraz tentu, takie przepłynięcie stało
się możliwe. Zachowałem przy tym wszelkie środki ostrożności, a moja prędkość była minimalna, wystarczająca do zachowania sterowności. Przepłynąłem. Moje poczynania bacznie obserwował patrol municypalnej policji wodnej w Szczecinie. Nie ingerowali, więc uznali, że moje manewry są dozwolone.

             Regalica w okolicy elektrowni Dolna Odra. Mijamy się z barką BM 5234.
Zanim wpłynęliśmy do Mariny, mijaliśmy urządzenia portowe portu Szczecin, które rozłożone są na wielu wyspach i służą różnym instytucjom. Cały Zespół Portowy Szczecin - Świnoujście, jest bodaj największym portem w Polsce.


Marina Pogoń też zrobiła na nas wrażenie. Usytuowana przy kanale łączącym prawą odnogę Odry, zwaną Regalicą, z jeziorem Dąbie Małe, posiada, prócz oczywistego waloru, jakim jest dogodne położenie w stosunku do miasta, takie przymioty, jak komplet urządzeń do obsługi jachtów, wygodne nabrzeża, głębokie podejścia, slipy, dźwigi, warsztaty szkutnicze i mechaniczne dla motorowodniaków, także stołówki, bary i tawerny, gdzie można zjeść, wypić i posłuchać szant (niekiedy na żywo, jak nam się przydarzyło). W pobliżu jest też bogato zaopatrzony sklep żeglarski. Jednym słowem El Dorado!

Po spokojnej nocy, zerwał się wiatr. Może niezbyt silny, ale niemiły dla jachtu motorowodnego, spacerowego, jakim był Kucyk. Taki wiatr wzbudza krótkie fale, powodując niemiłe telepanie statkiem. Mimo wszystko, zdecydowałem, że popłyniemy do Stepnicy.

Przed 9:00 wymeldowałem się u bosmana (znów bardzo miły człowiek)! Skąd oni (?) biorą takich sympatycznych bosmanów?  Wypłynąłem z Regalicy na jezioro Dąbie. Ogromny akwen! Szedłem torem wodnym ku Zalewowi Śzczecińskiemu.

                                                     J. Dąbie. Krajobraz po kormoranach.

Jak wcześniej przewidywałem, krótka fala nieprzyjemnie telepała jachtem, w dodatku równolegle z nami postanowił płynąć jakiś jacht żaglowy, pod niemiecką banderą. Rzecz w tym, że jacht musiał halsować, i trochę nam to przeszkadzało w płynięciu. Ci pod żaglami mają pierwszeństwo, więc bywało, że ujmowałem gazu na silniku, by halsujący, mógł się zmieścić w farwaterze. Bez kolizji dopłynęliśmy do głównego toru wodnego między portami w Świnoujściu i Szczecinie. Tu mijaliśmy kolosy oceaniczne i wodoloty, kursujące między głównymi portami. Przedsmak wielkiej wody!

                        Wodolot, którego baliśmy się, bo pojawiał się nagle i nagle znikał!
Płynąc mijaliśmy z lewej burty port w Policach, z prawej sławny "betonowiec", statek o konstrukcji kadłuba z siatkobetonu, zatopiony nie wiadomo z jakiego powodu i pozostawiony tuż przy torze wodnym za Szczecina do Świnoujścia. Statek ten to cel wielu wycieczek dla wielu różnej maści pływadeł i choć sam w sobie nie jest atrakcyjny, to w końcu i tak stanowi swoisty ewenement. Trudno się oprzeć pokusie odwiedzenia go.

Wreszcie, koło wyspy Mielinek, która jest wyspą sztuczną, usypaną z wydobytych osadów dennych, podczas pogłębiania toru wodnego, szlak rozgałęzia się. W lewo wiedzie do Świnoujścia i Wolina, w prawo do Stepnicy. Miejscowość ta dysponuje aż trzema przystaniami. Pierwsza to oficjalny port rzeczno-morski, druga, to przystań rybacka i trzecia, to marina jachtowa. Zatrzymaliśmy się w przystani rybackiej. Resztę opowiem w następnej części. Zachęcam do odwiedzin profilu.

                                               Charakterystyczna budowla w Stepnicy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz