piątek, 28 października 2016

Park Narodowy " Wodospady rzeki Krka"~Gokartem do Chorwacji (6)

      Na zwiedzanie Parku Narodowego "Wodospady rzeki Krka" wybraliśmy się wspólnie. Z Žaboriča wyjechaliśmy dwoma samochodami i zgodnie jechaliśmy do Šibenika. Tam już przy pierwszym skrzyżowaniu straciliśmy ekipę Andrzejów (jak ich po cichu nazywaliśmy) z oczu. Po dłuższej chwili zdecydowaliśmy się na kontakt telefoniczny. Okazało się, że wszyscy postanowili zamienić euro na kuny i zapomnieli nam o tym wcześniej powiedzieć. Umówiliśmy się więc na parkingu przy wejściu do Parku Narodowego. Rzecz w tym, że takie parkingi były dwa. Jeden na górnym stanowisku ( przed wodospadami), drugi w miejscowości Skradlin, gdzie wsiadało się na statek płynący pod dolne stanowisko wodospadów. Stanęliśmy na dużym parkingu, wykupiliśmy bilety na statek i usiedliśmy w kawiarni, by poczekać na naszych współtowarzyszy i na rejs, który miał się odbyć za godzinę. Czas mijał, a Andrzeje nie nadjeżdżali. Znów był telefon i dziwne rozmowy. Rozmawialiśmy o tych samych wodospadach, patrząc na nie z różnej perspektywy. Ostatecznie, każda grupka postanowiła na własną rękę odbyć tę wycieczkę. Szkoda tylko, że w tamtym samochodzie pozostała nasza "wałówka". Daliśmy sobie jednak i z tym problemem radę. Ostatecznie obie grupy zaliczyły tę samą atrakcję turystyczną, patrząc na nią z różnych perspektyw. Oto fotorelacja:


Zaczęło się od dziwnych rozmów telefonicznych. Obaj rozmówcy myśleli, że mówią o tym samym miejscu, okazało się, że było zgoła inaczej...


Natomiast na dolnym stanowisku, rozmówca relacjonował:



Wysiedliśmy ze statku i po kilku minutach zobaczyliśmy zjawiskowy wodospad - taka "mała Niagara"
Szum wody mieszał się z gwarem ludzkich głosów i popiskiwaniem kapiących się dzieci. Obraz budził szacunek dla natury. Był kolejnym po Plitvicach spektakularnym pokazem jej siły i piękna. 
Poszliśmy z Ulą wyżej. Okazało się, że tam jest jeszcze piękniej, no i więcej szumu!
Jola ze Zbyszkiem nie towarzyszyli nam, bo okazało się, że już tu byli. Z nami przyjechali tylko dla towarzystwa, no i po to żeby nasycić się przepięknym widokiem po raz drugi.
Wróciliśmy na miejsce startu (do mariny) tym samym statkiem ( ten pierwszy z lewej na prawym zdjęciu). Płynąc wsłuchiwałem się w odgłosy rozmów. Nie udało się wyodrębnić poszczególnych języków, chyba, że ktoś rozmawiał w bezpośrednim sąsiedztwie. Ten odgłos rozmów przypominał gęganie. Głosy nakładając się na siebie brzmiały: gę,gę, gę...


Kiedy wróciliśmy pełni wrażeń do Žaboriča, zastaliśmy już tam równie podekscytowanych jak my Andrzejów.
Nasze rozmowy krążyły wokół parków narodowych w Plitvicach i wodospadów Krki. Jednogłośnie przyznaliśmy palmę pierwszeństwa  Plitvicom. Krka, choć równie spektakularna i piękna, zajęła zaszczytne, drugie miejsce.
Podjęliśmy też próbę oceny zwiedzonych miast pod względem atrakcyjności i również zgodnie orzekliśmy, że na miano pierwszego w tym rankingu zasługuje Šibenik, przed Trogirem. Primošten i Žaborič musieliśmy przenieść do innej kategorii - mniejszych miejscowości, we wspomnianej wyżej kolejności.
Już o pierwszej w nocy pakowaliśmy się do samochodów i jak zwykle po kilku kilometrach zgubiliśmy Andrzejów. Pojechali inną trasą?
Do domów dojechaliśmy i tak prawie o tym samym czasie.


To była naprawdę niezapomniana wycieczka!

To był również ostatni wpis z cyklu~Gokartem do Chorwacji.
Za tydzień zapraszam na relację z długiego weekendu w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

1 komentarz:

  1. Bardzo kolorowy i ciekawy blog ! :) Można się z niego dowiedzieć wielu nowości i ciekawostek:3 Widać, że jest pisany z pasją =) Dużo zdjęć, które przyciągają uwagę ;) Gratuluję !
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie:
    http://bylasobiepanda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń