piątek, 16 września 2016

Gokartem do Chorwacji (1)



Nasz urlop trwał od szóstego do piętnastego września 2013 roku.
Bohaterami są:(ich sylwetki przedstawiam tu za ich zgodą).

Zbyszek -  był pomysłodawcą i kierował naszą wyprawą. Jola - jego żona

 Gosia i Andrzej

Lusia i Irek

Ula i Adam

A! Byłbym zapomniał. Do grona bohaterów tej wyprawy trzeba dodać też ją!

modliszkę

   Pewnie nasuwa wam się pytanie: Gokartem?
Było to tak: Wyruszyliśmy z domu, może o trzeciej nad ranem, było jeszcze ciemno. Początkowo prowadziłem nasz samochód. Gdzieś za Wiedniem przekazałem stery Zbyszkowi, ten zastosował odmienny styl jazdy. Często zmieniał pasy ruchu. Jechał dynamicznie i szybko.
Zapytałem - czemu jedziesz jak gokartem?
Jola podchwyciła i powiedziała, że to byłby dobry tytuł do książki, którą podobno powinienem napisać. Kto wie, może kiedyś...
   Cała wyprawa trwała dość krótko, ale żeby ją jakoś opowiedzieć słowem i obrazem, musiałem podzielić ją na etapy. Zacznę od Plitvic.

   Do Plitvic przyjechaliśmy późnym popołudniem. Łatwo znaleźliśmy kwatery.
Pod śliwką na ogrodzie naszego domku zorganizowaliśmy powitalne party.
Ludzie! jak ja kocham życie!
...no i oczywiście żonkę.

Za chwilę nadeszli też nasi współbiesiadnicy.

Zobaczcie tylko, Andrzej też kocha życie!
No i rozpoczęły się rozmowy w grupach, bilateralne a także międzynarodowe, bowiem na chwilę dołączyli do nas nasi sąsiedzi, Niemcy.





Kolacja przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Byliśmy zmęczeni  a przecież nazajutrz czekały nas nie lada atrakcje! Trzeba było iść spać.


Rano, wybraliśmy się gromadnie do Parku Narodowego "Jeziora Plitvickie"
To, co zobaczyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Powiem tak:
Kiedy wszedłem na teren parku opadła mi kopara... Normalny wyraz twarzy wrócił mi jakąś godzinę po wyjściu z tego cudownego miejsca.

Wytyczone pomiędzy niemożliwymi do opisania - przepięknymi, turkusowymi jeziorami ścieżki, wiodły od cudu natury do innego, jeszcze bardziej fascynującego.
Łączna długość tras przekracza 50 kilometrów. My wybraliśmy dwudziestokilometrową.
Ryby i ptaki wyglądały jakby zawieszone w przestrzeni. To całkiem inny, wydawało by się, nierealny świat...
Po drodze mijaliśmy wiele roślin rosnących tam dziko, u nas traktowanych z wielką atencją, bo uprawianych w doniczkach...
Przelewająca się między tarasowo ułożonymi jeziorami woda tworzyła bystrza i niezliczone wodospady, Sceneria jak z bajki.
A pośród tego wszystkiego ogromny tłum różnojęzycznych turystów.
Liczne pieczary przyciągały tłumy nie tylko ze względu na swoją geologiczną atrakcyjność. Tu nagrywano filmy na podstawie powieści Karola Maya - Winnetou.

Wreszcie zmęczeni, dotarliśmy nad jezioro Kozie. Musieliśmy się przez nie przeprawić promem. To kolejna atrakcja. Niestety kolejka do przeprawy była dość długa, ale wreszcie znaleźliśmy się na pokładzie.
Po drugiej stronie kolejne cuda. Wchodzimy coraz wyżej i wyżej.
Okazuje się, że to jeszcze spory kawałek drogi i wciąż otwierają się nowe, coraz cudowniejsze perspektywy

Andrzej jest zapalonym myśliwym, a kaczki jadły mu z ręki...
Kolejne piętro i dalej i dalej...
Wreszcie dotarliśmy do przystanku vlaka - specjalnego autobusu z dwoma przyczepami, skonstruowanymi tak, by skrętne osie pomagały w pokonywaniu bardzo wąskiej i krętej drogi. Dla Irka i Uli była to wyjątkowa atrakcja, bo oboje mają lęk wysokości. Jadący dość szybko po krętej drodze, zbudowanej na skalnej półce, zawieszonej nad przepaścią, vlak przyprawiał ich o zawrót głowy, bo niejednokrotnie było tak, że ostatni wagonik przejeżdżał obok ciągnika, wydawało się, jadącego w przeciwnym kierunku.
Tym środkiem lokomocji wróciliśmy do miejsca, z którego zaczęliśmy naszą wędrówkę.
   Zapewniam Was, że nikt nie potrafi opisać tego cudownego miejsca. Myślę, że godne jest ono uwagi i zachęcam gorąco do jego odwiedzenia. Ja sam pieję z zachwytu, ilekroć oglądam zdjęcia z tej wycieczki. Niezapomniane wrażenia!
Vidi Plitvice!

   Za tydzień zapraszam na kolejny odcinek opowieści o naszej wycieczce do Chorwacji. Będzie o modliszce... i nie tylko...














0 komentarze:

Prześlij komentarz